piątek, 20 czerwca 2014

Koniec przerwy

Dziękuję na wstępie Anonimkowi, który przywrócił mnie do pionu, przypominając, że sesja już się skończyła. Co prawda nie dla mnie, bo mam jeszcze kolejną poprawę we wtorek, a potem już wakacje :)

Przerwa sesyjna, wcale nie oznaczała braku aktywności fizycznej!!

Co prawda po maratonie w Krakowie długo dochodziłem do siebie, ale gdy już się pozbierałem, wróciłem do biegania, nawet w trakcie egzaminów - chwila dotlenienia zawsze działa na plus dla umysłu.

Wracając do mojego post-maratońskiego recovery: Pierwszy tydzień, to były męki związane z moim stanem fizycznym. Musiałem dojść do siebie i zrobić sobie długą przerwę.
Potem przyszła pora na psychikę. Ukończona 42ka, dała mi poczucie spełnienia i kolejny tydzień nic nie robiłem. Na szczęście w porę przyszło opamiętanie i wróciłem do biegania.

Jednak to był zupełnie inny powrót.

Jako wielce doświadczony Maratończyk (hue hue hue), stwierdziłem, że tymczasowo nie potrzebuję elektroniki i treningowej inwigilacji i postanowiłem na naturalne, spontaniczne treningi. W tym miesiącu nie zabierałem ze sobą telefonu z Endomondo, nie działałem według schematu typu: poniedziałek-środa-piątek itp, wychodziłem wtedy kiedy miałem ochotę, kiedy była ładna pogoda, lub gdy nudziło mi się w domu/migałem się od nauki.

Niemniej jednak miałem wyznaczone konkretne zadania treningowe. Wszystkie treningi prowadziłem wedle jednego ustalonego schematu:

Rozgrzewka - 3 km spokojnego, rozgrzewającego biegu, z minimalnym przyśpieszaniem tempa - 3 km stałęgo podkręcania tempa, od spokojnego, przez szybkie, aż do maksymalnego tempa i sprintu na finiszu - kilka podbiegów i zbiegów w spokojnym tempie dla ochłodzenia
Następnie po wejściu do domu przechodziłem do II fazy:

Na zmianę seria podciągnięć nachwytem X powtórzeń w 1 serii, potem X-1 pow. i pompki na podwyższeniu; X powtórzeń w serii, potem X-5 pow. - aż do 1-2 podciągnięć i 5 pompek
Na sam koniec kilka minut solidnego rozciągania.

Całość treningu wykonuję w szybki tempie, z najkrótszymi możliwymi przerwami. Dzięki temu, solidny trening biegowo-siłowy mieścił mi się w dobre dni w czasie jednej godziny. Podczas egzaminów, czas to trójki, więc to był ogromny plus. Ponadto po takim, solidnie wykonanym programie, zasuwałem na czworakach, podobnie jak po 30 km.

Jest to część mojego nowego pomysłu: tymczasowo odwiesić maratony na kołek i powrócić do 10 km oraz zacząć startować na 5 km. Jeden taki start mam już za sobą. Postaram się nadrobić relację z tego biegu w najbliższym czasie, chociaż osoby obserwujące mój profil Zielony Ucieka pewnie widziały co nieco.


Tymczasem biorę się za gotowanie spaghetti, żeby dodać sobie kalorii przed Nocnym Biegiem Świętojańskim, którym będę startował dzisiaj o godzinie 23.59 na Skwerze Kościuszki w Gdyni. Historia zatoczyła koło - wracam do mojej Mekki.

W swoim biegowym debiucie pobiegłem tam w czasie 1h:05min - jak będzie tym razem? Zobaczymy.

1 komentarz:

  1. Anonimek trzyma kciuki i życzy powodzenia na Biegu. :D

    OdpowiedzUsuń