niedziela, 13 października 2013

II Bieg Oliwski

Trasa: 11.78 km według Endomondo
Czas Brutto: 55m:21s
Czas Netto: 55m:12s

Miejsce w kat. OPEN: 56/117
Miejsce w kat. Mężczyźni: 51/97
Miejsce w kat. Mężczyźni do 39 lat: 40/71

Oto fotka z Oliwy - jesień pełną parą, a to oznacza, że każda okazja do biegania może być tą ostatnią. Z takim właśnie nastawieniem ruszyłem na darmową (I'm lovin it!) imprezę biegową zlokalizowaną w 800 letniej Oliwie (tego się dowiedziałem na miejscu, nie żebym się chwalił wiedzą :D ).
Pierwszy sukces miał miejsce godzinę przed startem - nie spóźniłem się! Miałem komfortowy czas na przebranie się i rozgrzewkę - co za wspaniałe, nowe doświadczenie...

Na głowie mam prezent od Radia Gdańsk - ręczniczek z mikrofibry do ocierania krwi, potu i łez. Po dotarciu na boisko, wymienieniu uprzejmości z rywalami przyszedł czas na rozgrzewkę. Poprowadził ją pewien trener i muszę przyznać, że był to udany punkt programu. Były elementy które widziałem po raz pierwszy i na pewno włączę je do swojego indywidualnego wachlarza ćwiczeń.
Wystrzał z pękającego balonu i ruszyli!
Przed samym startem wesoła panna Ewelina uprzedziła, że bieg może się trochę przedłużyć, ponieważ zamiast 10 km będziemy biegli 12 :D No cóż... skoro już przyjechałem to podjąłem to wyzwanie.
A było to wyzwanie! Pomijając niewielkie fragmenty asfaltowe, trasa biegła lasem. Na zdjęciu po lewej, można dostrzec w tle wzgórza. Trasa biegła spiralnie w górę i w dół tych wzniesień. Jeśli ktoś z uczestników miał wątpliwości czy Gdańsk leży na Kaszubach - myślę, że po tej górskiej mordędze - wyzbył się ich.
Moje statystyki z Endomondo głoszą, iż łącznie pokonałem wzniesienia o wartości 500 m.n.p.m. w górę i w dół.

Moja rozdziawiona paszczęka zdradza jak bardzo ten bieg dał mi w kość. Na samym finiszu jednak musiałem wykazać się parciem na wynik i sprintem wyprzedziłem dwójkę rywali, których plecy oglądałem przez dobre kilka kilometrów. Nie ukrywam, że nieco pomogła mi panna Ewelina która wrzeszczała przez swój mikrofon wniebogłosy komentując moją szarżę.
Po przebiegnięciu miałem problem, aby ustać na nogach, ale wiedziałem, że się udało, choć na tej trasie zwątpienie atakowało wielokrotnie.

Aby zapewnić sobie miejsce na podium, sfałszowałem swoje dane i zapisałem się do kategorii 79+ co okazało się skuteczne, bo zająłem pierwsze miejsce wśród tych którzy dożyli do mety :D
Oczywiście żartuje :) Pamiątkowe zdjęcie z biegaczem seniorem - obym miał tyle ikry w tym wieku co on :)
Poza małą wpadką z pomiarem trasy, impreza była super :) Siata gadżetów od Dr Oetkera - w tym babeczki - oraz izotonik na mecie były zdecydowanie na plus. Hejtuje nieco Starbucksa który na swoim stoisku sponsorskim rozdawał darmową kawę - ale niedoczekanie dla tych którzy się spodziewali takiej jak w lokalu za 20 zł - zwykła puszczalska, jak ta którą kupuję w Biedronce. Mogli się bardziej postarać :D No i ten kapuśniak jakiś lichy, no ale był więc nie będę marudził.
Poza tym mój ulubiony punkt programu - losowanie nagród - w końcu okazało się dla mnie szczęśliwe! Tyle wygrać! Kubek i mapa :) Gadżety fajne, choć bez szału, ale sam fakt bycia wylosowanym - absolutnie bezcenny :)


Muszę dodać, ze ten bieg był bardzo udany. Organizacja i atmosfera genialna. Fragmenty trasy biegły obok Zoo, więc wszyscy byliśmy obserwowani przez Kondory Wielkie i jakże sympatyczne Lamy :) Te ostatnie były nieco zdziwione całym tym zamieszaniem, na szczęście jednak zachowały godność i nie pluły na biegaczy - a przynajmniej na mnie.
Pod względem moich osiągnięć, Oliwa także okazała się szczęśliwa. Endomondo poinformowało mnie, że podczas tych 12 kilometrów pobiłem przy okazji wszystkie swoje dotychczasowe rekordy na krótszych dystansach, między innymi Test Coopera w którym osiągnąłem 3.01 km i przede wszystkim na 10 km które przebiegłem w czasie 45m:24s czy przeszło dwie minuty lepiej niż w Olsztynie.

To był dobry dzień :) Tymczasem zapraszam wszystkich na Żukowską 15tkę, przedostatni bieg z cyklu "Kaszuby Biegają".

1 komentarz: