czwartek, 28 sierpnia 2014

Szybka dycha

Dzień dobry, witam :)

Dzisiaj szybka notka po szybkim treningu!

W planie było dziś 20 km, niemniej jednak zdecydowałem, że jeszcze nie czas na takie dystanse, w końcu dopiero co wchodzę w ten reżim treningowy. 20K potraktuję jako weekendowe długie wybieganie w niedziele.

Dzisiaj zrobiłem jedno kółko - tzn 10 km, ale żeby nie było nudno, podkręciłem tempo. Udało się podnieść prędkość o 6 sekund na kilometr - uważam że to całkiem niezły wynik, zwłaszcza że na podbiegach myślałem, że wypluję płuca.

Moja forma wciąż jest daleka od ideału, ale najlepsze 10 km (bo moje kółko ma dokładnie 10 i pół) przebiegłem w 52 minuty, czyli w czasie jaki jeszcze z rok temu osiągałem biegnąć na maksimum w zawodach.

Jak możecie zauważyć, wróciła zakładka pod tytułem "Ostatni Trening" w której możecie podglądać moje ostatnie bieganie za pomocą skryptu z Endomondo.com.
Zainstalowałem wtyczkę, dzięki której mogę importować treningi z mojego Garmina nie tylko do aplikacji w komputerze, ale także do mojego profilu na Endomondo.


Ahhh te gadżety... mówcie co chcecie, ale to naprawdę daje kopa i czyni treningi zabawą z cyferkami i statystykami :)

środa, 27 sierpnia 2014

Problem z planem

Dobry wieczór :)

Jak pisałem wcześniej, rozpocząłem trening na poważnie i tym razem mam zamiar trzymać się dokładnie nakreślonego planu. Na facebookowym profilu tego bloga, udostępniłem zdjęcie z odręcznymi zapiskami odnośnie rozkładu treningów. Była to wersja wstępna, a na dzień dzisiejszy już zostały w niej wprowadzone zmiany. Jednak nie jest to wciąż ostateczny kształt moich przygotowań.

Zakupiłem wrześniowy numer magazynu Bieganie (zapewne będę się przez najbliższy czas do niego odnosił) w którym wyczytałem porady Karola Nowakowskiego (pod linkiem znajdziecie garść jego artykułów) na temat długich wybiegań w ramach przygotowań do maratonu.
Ekspert twierdzi, iż na poziomie średniego amatora, który walczy z królewskim dystansem około 4h, długie wybiegania to środek treningowy który należy skrajać na czas, nie zaś na kilometry.
W pierwotnej wersji mojego planu, wybieganie w niedziele, przewidywało 30 km. Na moim poziomie wytrenowania taki trening zajmuje - w zależności od dyspozycji dnia - od 2:50 do 3:10. Zdaniem Nowakowskiego to zdecydowanie za dużo i może prowadzić do znacznych przeciążeń przy niewielkiej wartości treningowej.
W swoim artykule trener radzi, aby długie wybiegania zajmowały (na moim poziomie) o 2:00 do 2:30.

I w czym problem zapytacie? W tym, że stosując się do rady Jerzego Skarżyńskiego przygotowania winny opiewać objętością kilometrażu w granicach 65-80 km tygodniowo. Po skróceniu wybiegania, zbliżę się niestety niebezpiecznie do tej dolnej granicy. I w tenże sposób po raz kolejny muszę na nowo przemyśleć swoje przygotowania.

Myślę, że plan będzie nabierał kształtów z czasem, ale ten z kolei tworzy pewną presję, ponieważ aby efektywnie przygotować się do nadchodzących startów, muszę skroić go na miarę w ciągu nadchodzącego tygodnia.

Dobranoc :)

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Czas na Garmin.

Więc było tak: spóźniłem się z opłaceniem zakupów na Allegro, więc zamiast otrzymać paczuszkę w piątek, musiałem czekać caaaały weekend. Dzisiaj siedząc pół dnia w domu, nie doczekałem się, więc pojechałem do Gdańska załatwić to i owo. Wracam do domu, oglądam Teleexpress (or sth) i moi siostrzeńcy do mnie, że zapomnieli mi powiedzieć, o tym co leży na schodach. A cóż tam leżało? Właśnie to:


"To" - czyli zegarek sportowy marki Garmin, model Forerunner 305

W związku z końcem wakacji i rozpoczęciem przygotowań do kolejnych zawodów (o których napiszę jeszcze w tym tygodniu), musiałem przyśpieszyć sobie święta Bożego Narodzenia i odnaleźć moją choinkę na Allegro :D

305 to model z poprzedniej "generacji" Garminów, jest obecnie już nieprodukowany, ale udało mi się nabyć to cacko, w niemal idealnym stanie z przebiegiem ledwie 100+ kilometrów. Nowa generacja, jest co prawda ładniejsza i relatywnie tańsza, ale dzięki temu, że nowe jest nowe, a stare jest stare (mother of god...) mój nieporównywalnie lepszy zegarek wyhaczyłem w cenie prostszego, tylko nowszego.

Oczywiście nowa generacja, to świetny pomysł, ponieważ Garmin wprowadził modele Forerunner 10 i 15 które są dostępne w przystępnych cenach. Jest to świetna opcja dla tych, którzy w przeciwieństwie do mnie, nie mają zaufania do używanej elektroniki.

Nie mam do mojego zegarka pasa mierzącego tętno, ani czujnika kadencji (krokomierza), niemniej jednak nie przejmuję się tym, ponieważ nie miałem zajawki na te rzeczy, a gdyby takowa jednak mnie napadła, to można je bez problemu dokupić.

Dość bzdur. Mimo, że według mojego nowego planu treningowego mam wolne w poniedziałki, było dla mnie rzeczą absolutnie niemożliwą, aby nie skoczyć w butach biegowych na mały test :)

Pierwsze wrażenia: po włączeniu, GPS odnajduje satelitę w ciągu dwóch minut, co po prostu knockoutuje smartfonowe Endomondo w pierwszej rundzie. Podzieliłem sobie ekran na 4 komórki: godzinę, czas, dystans i prędkość. Z satysfakcją stwierdziłem, że zegarek aktualizuje dystans co 4 metry! Nieźle ;)
Jest dość lekki (jak na swoje spore rozmiary) i nie przesuwa się po ręce - to miła odmiana po opasce z telefonem na ramieniu.
Przebiegłem zaledwie 3 km (w końcu to poniedziałek :D ) więc nic więcej nie mogę powiedzieć, pragnąc uniknąć bajkopisarstwa i koloryzowania rzeczywistości.
Po zaimportowaniu danych treningu do programu z płyty, dołączonej do opakowania, mogłem przejrzeć wszystkie dane, podobnie jak na Endomondo, a ponadto, mogłem przejrzeć swój workout w programie Google Earth, fajny pomysł :)

Z czasem, gdy zaznajomię się z tym sprzętem, przygotuję jakiś "test" czy coś w tym stylu ;)

Tymczasem idę spać, ponieważ dziś rano, będę mógł sprawdzić swoją nową zabawkę na konkretnym treningu :)

P.S.: polecam wszystkim na jesień sprawić sobie jakikolwiek gadżet biegowy! Jedźcie do Intersportu, Decathlona czy wejdźcie na Allegro, kupcie sobie coś, niekoniecznie drogiego, ot nawet koszulkę, opaskę na czoło czy okulary przeciwsłoneczne. To świetny bodziec motywacyjny, po wakacjach czy urlopie :)

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozbieganie

Dzisiaj kontynuuje moje rozbudzanie mięśni po skandalicznie długiej przerwie od biegania.

Nastawiłem dwa budziki z 1,5 h przerwy i gdy po trzykrotnym wciśnięciu drzemki w końcu udało mi się wstać, skoczyłem na spontaniczny "jogging". Chociaż na początku było tragicznie, to z każdym kolejnym krokiem polepszało się tylko.
Po powrocie do domu, znów miałem poczucie, że przełamałem niechęć i lenistwo, co zaowocowało pobudką lepszą niż kawa. Polecam :-)

Mam nadzieję, że zakwasy znikną, zanim zacznę realizować plan treningowy - zaczynam we wtorek od siłowni :-)

środa, 20 sierpnia 2014

Koniec wakacji

Siemanko!

Solennie zapewniałem, że przez wakacje nie będzie żadnej przerwy w treningach. No cóż... BYŁA :D

Wakacje od biegania, chociaż bynajmniej nie od aktywności fizycznej. Jako swego rodzaju pracownik fizyczny zasuwałem po parę kilometrów dziennie po plaży z obciążeniem, prawie jak spacer farmera :P
Nie będę Wam wciskał kitu, że pozwoliło mi to utrzymać formę startową - nie pozwoliło.

Trening to trening moi drodzy i nie ma co się oszukiwać.

Tym razem dla odmiany nie będę pisał, że mam zamiar wrócić do treningów. W istocie do nich wróciłem, a ten haniebny okres uważam urlop i pseudo-roztrenwanie. Może to i dobrze (nie, wcale nie!!), ponieważ nabrałem apetytu na bieganie.

Zbyt długo nasiedziałem się na plaży z piwkiem, czas uciekać.

Postanowiłem wrócić do treningów mocnym akcentem - od poniedziałku. Niestety wyglądał on jak zwykle:

  • ok, wstaję rano i idę biegać - wstałem o 12.00
  • zjem śniadanko, wypiję kawkę, obejrzę wiadomości i lecę - dotrwałem do Teleexpressu
  • no dobra, skoro już zjadłem obiad, to dam mu się ułożyć w brzuchu i za pół godzinki lecę - domyślacie się prawda?
  • no a potem musiałem jechać tu i tam i tyle z tego wyszło.
Na szczęście we wtorek zrobiłem lajtową rundkę po Kartuzach - ot taką bez planu, po prostu przebiegłem się ulicami przez kilkadziesiąt minut i wróciłem do domu.

W środę, postanowiłem rozgrzać się porządnie, więc zrobiłem moje zwyczajowe kółko wokół miasteczka - czyli ponad 10 km.

Do końca tygodnia mam zamiar pobiegać na luzie, żeby przypomnieć mięśniom, kościom i stawom że tutaj razem tworzymy maratończyka!

Trzymajcie kciuki ;)