Regularność wpisów na moim blogu zakrawa o pomstę do nieba.
Niestety sesja i następujący po niej weekend rządzi się swoimi prawami. Myślę,
że zaniedbanie bloga na rzecz zdania bez problemu wszystkich egzaminów to
całkiem niezły deal.
Moje treningi nie są tak częste i regularne jakbym chciał. W
minionych 3 tygodniach zrobiłem około połowę tego co miałem zamiar zrobić. Oczywiście
mógłbym mnożyć wymówki, ale kogo mam oszukiwać? Siebie? Bezcelowe.
Ruszyłem z treningami ponownie i to z grubej rury :) Co
prawda w niedziele, miałem falstart na siłowni, moje Kolano Grozy (22 l.)
zakłuło mnie niemiłosiernie, a że jestem wyjątkowo przewrażliwiony na ten
newralgiczny punkt kontuzjogenny, przerwałem trening natychmiast. Dzisiaj
zawinę się bandażem elastycznym (niestety jeszcze się nie dorobiłem
stabilizatora, co jest zabawne, bo jeszcze tydzień temu zastanawiałem się na co
wydać nadmiar gotówki – ach te weekendy…) i spróbuję ponownie ze sztangą. Plecy
same się nie zrobią w trójkąt :D
Ostatni trening w zeszłym tygodniu, na 20 km zakończyłem z
bardzo dobrym średnim czasem. Jeszcze lepiej było wczoraj, a właściwie to
dzisiaj.
Wyszedłem o 22.40 (nightrunner z wyboru i nieogarnięcia) i
wróciłem o 1.30 więc można powiedzieć, że dzisiaj. Postanowiłem, że nie mogę
sobie dreptać na treningach, trzeba się przyzwyczajać do utrzymywania tempa.
Zacząłem stanowczo, ale na spokojnie i powoli się rozbujałem. Ostatecznie moja
średnia prędkość wyniosła 11,5 km/h i mniej więcej taką udało mi się utrzymać
do końca 22 kilometrowej trasy. Ostatnie 900 metrów pokonuję na maksymalnej
szybkości, na jaką mogę sobie pozwolić. To za sprawą rad polskich mentorów
biegania, które miałem okazję czytać w jakiejś publikacji (niestety zapomniałem
jakiej).
Bardzo miłym zaskoczeniem jest nowy rekord w Półmaratonie
(21097m) wynoszący obecnie według Endomondo 1h:48m:49s. Według przeliczeń z uwzględnieniem
tzn współczynnika zwalniania (o którym wspomnę przy okazji, bo to bardzo ciekawe
:), taki czas prognozuje mi realną szansę zejścia poniżej 4 godzin w maratonie.
To wielki zastrzyk motywacji, bo to oznacza, że jestem na dobrej drodze w moich
przygotowaniach.
Po treningu czas na twaróg z jabłkami dla regeneracji mięśni
i selfmade isotonic drink na uzupełnienie elektrolitów. Do pełnego szczęścia
zabrakło jeszcze snu, którego niestety w tygodniu akademickim ciężko
wygenerować więcej niż kilka godzin.
Jeśli kogoś interesują szczegóły mojego treningu, to
zapraszam do zakładki „Ostatni Trening” gdzie znajdziecie moduł Endomondo z
podstawowymi informacjami :)
To Twoje bieganie w nocy przestawi Ci zegar biologiczny, zobaczysz :P
OdpowiedzUsuń