Naprawdę nie wiem co się dzieje z tym bloggerem... Kiedyś nie było problemów z ustawianiem obrazków i treści, a teraz? Piszę sobie, a fotka ucieka mi jak matryca w maszynie do pisania. Szkoda, że nie mogę jej piz... tzn potraktować gwałtowną siłą zamachową. Nevermind.
EDIT: trochę się ogarnęło, ale bez szału.
Oto, powyżej moja nowa tapeta. W obliczu strasznych, 30 kilometrowych wybiegań i posypania się moich wszystkich planów związanych z krakowskim maratonem, jak tonący brzytwy, chwytam się każdego bodźca który mógłby mnie w jakikolwiek sposób zmotywować. Poza tym, już od dawna ta ściana była stanowczo zbyt pusta, po tym jak zdjąłem z niej zdjęcie szczeniaczków rasy Jack Russel Terrier.
Jutro dołożę, kolejny numer startowy, całkiem podoba mi się ten nowy pomysł :)
Dzisiaj lajtowo, 10 km tylko, ponieważ jutro jadę na Bieg Europejski, no i również z powodu skandalicznej, 9 dniowej przerwy w bieganiu spowodowanej odpowiednio: lenistwem (1 dzień), najlepszym weekendem życia (3 dni), najgorszym tygodniem życia (5 dni).
Totalne zamieszanie.
Właśnie dlatego stwierdziłem, że od teraz Zielony musi uciekać i stąd nowy adres URL bloga, oraz fanpage na fejsie. Do tego tematu jeszcze powrócę.
Jeżeli chodzi o dzisiejszy trening, to lajtowe 10 km, zakłócił mi intensywny ból mięśnia. Prawdopodobnie było to leciutkie naciągnięcie. Może Wam się wydawać, że to oksymoron: intensywny ból i leciutkie naciągnięcie. Bynajmniej. Takie kontuzje bolą od razu z całą mocą. Na szczęście nic się nie stało, zatrzymałem się na chwilę, rozmasowałem i pobiegłem dalej, bardzo asekuracyjnym krokiem.
Wiecie, że biegając od prawie roku regularnie, jeszcze NIGDY nie biegałem w deszczu? Przypadek? Nie sądźcie! Nie cierpię deszczu i nigdy w nim nie biegam. Sprawa jest trudna, gdy w grę wchodzi taka wczesno-letnia pogoda jak w ten weekend. Na szczęście na dzisiejszej dyszce, złapała mnie tylko mżawka i to ona w głównej mierze pogoniła mnie do domu :D
Dodam, że 10 minut, po moim powrocie, zaczęła się ulewa. Tyle wygrać.
Na koniec zapraszam, do zakładki o moich osiągnięciach w Endomondo. Dzisiaj jest ta nie lada gratka. Zapis z mojego treningu. O ile się nie mylę, pokazuję tempo 47 mik/km. Cóż... jeśli nie macie porównania, ile to jest to postaram się to zobrazować tak:
Tempo jakie osiągnąłby śpiący człowiek, przewracający się na drugi bok, ale zawsze w tą samą stronę.
I co teraz, Bolt?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz