środa, 20 sierpnia 2014

Koniec wakacji

Siemanko!

Solennie zapewniałem, że przez wakacje nie będzie żadnej przerwy w treningach. No cóż... BYŁA :D

Wakacje od biegania, chociaż bynajmniej nie od aktywności fizycznej. Jako swego rodzaju pracownik fizyczny zasuwałem po parę kilometrów dziennie po plaży z obciążeniem, prawie jak spacer farmera :P
Nie będę Wam wciskał kitu, że pozwoliło mi to utrzymać formę startową - nie pozwoliło.

Trening to trening moi drodzy i nie ma co się oszukiwać.

Tym razem dla odmiany nie będę pisał, że mam zamiar wrócić do treningów. W istocie do nich wróciłem, a ten haniebny okres uważam urlop i pseudo-roztrenwanie. Może to i dobrze (nie, wcale nie!!), ponieważ nabrałem apetytu na bieganie.

Zbyt długo nasiedziałem się na plaży z piwkiem, czas uciekać.

Postanowiłem wrócić do treningów mocnym akcentem - od poniedziałku. Niestety wyglądał on jak zwykle:

  • ok, wstaję rano i idę biegać - wstałem o 12.00
  • zjem śniadanko, wypiję kawkę, obejrzę wiadomości i lecę - dotrwałem do Teleexpressu
  • no dobra, skoro już zjadłem obiad, to dam mu się ułożyć w brzuchu i za pół godzinki lecę - domyślacie się prawda?
  • no a potem musiałem jechać tu i tam i tyle z tego wyszło.
Na szczęście we wtorek zrobiłem lajtową rundkę po Kartuzach - ot taką bez planu, po prostu przebiegłem się ulicami przez kilkadziesiąt minut i wróciłem do domu.

W środę, postanowiłem rozgrzać się porządnie, więc zrobiłem moje zwyczajowe kółko wokół miasteczka - czyli ponad 10 km.

Do końca tygodnia mam zamiar pobiegać na luzie, żeby przypomnieć mięśniom, kościom i stawom że tutaj razem tworzymy maratończyka!

Trzymajcie kciuki ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz