piątek, 17 stycznia 2014

Basen się kończy, zima się zaczyna

Wczoraj biegałem już drugi raz po oblodzonej promenadzie nad Jeziorem Karczemnym. Wiadomo, że nalezy uważać, aby nie wywinąć malowniczego orła, zgodnie z tym myśleniem biegłem pierwsze okrążenie dość powoli. Jednak już na drugim pozwoliłęm sobie przyśpieszyć i leciałem całkiem normalną prędkością i jak widać udało mi się przeżyć  :D

Rozgrzane podeszwy butów topiły lód, więc zostawiałem za sobą ślad jak ślimak... ognisty ślimak. Jak Turbo (btw polecam film - świetna familijna bajka :)

Postanowiłem wczoraj spróbować nowej konfiguracji ubioru - w obliczu 4 stopni mrozu i dosyć porywistego wiatru. Użyłem po raz pierwszy mojej bielizny termoaktywnej z Lidla. Od pasa w górę było całkiem spoko, założyłem na wierzch bluzę z kołnierzem ze stójką (tak to się nazywa? :P ) i było chłodno - czyli optymalnie bo później się rozgrzałem. Co prawda lodowaty wiatr prawie odmroził mi brzuch, ale no cóż... przy takiej powierzchni wiatr ma gdzie hulać :D
Natomiast na nogi założyłem na bieliznę grubsze dresy i mimo, że nie miały żadnego docieplenia, było mi zdecydowanie za ciepło.
Wniosek jest następujący: bieliznę termoaktywną zostawię na naprawdę niskie temperatury.

Dzisiaj jestem po przedostatnim basenie, który dał mi potężny wycisk, głównie za sprawą kilku długości stylem motylkowym, którego nie opanowałem za grosz. Moje umiejętności na razie dyskwalifikują mnie z triatlonu, jednak dzięki zaangażowaniu dostałem 5tkę w ostatnim semestrze zajęć, a to oznacza, że 3 semestr z rzędu mam co najmniej jedną bardzo dobrą ocenę w indeksie :D

Na koniec mam link do artykułu, który powinien zainteresować biegające, próbujące biegać, lub myślące o bieganiu Panie :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz