Tak, znowu siedzę do późna, łamiąc zasadę regeneracji organizmu, ale cóż, jutro się wyśpię za wszystkie czasy dopóki nie wstanę aby iść na siłownię.
Nie kładę się jeszcze z jednego powodu: rozkoszuję się tym wspaniałym uczuciem całkowicie wyczerpanych mięśni :D Kto trenuje ten wie, jak to jest gdy po ciężkim treningu, bierzesz prysznic, siadasz i pozwalasz swoim mięśniom się regenerować :)
Dziś wieczorem miałem skandalicznie wolne tempo - moje 18 km zajęło mi 1h:50m! Przyczyna została zasygnalizowana w tytule wpisu. Dzisiaj w pełni skorzystałem z zimowych okoliczności, aby swoje zwykłe wybieganie, zmienić w siłową harówkę mięśni.
Powodem tego, był dość niepokojący fakt - w Kartuzach 9 na 10 chodników nie widziało łopaty śniegowej, no chyba że ktoś takową zakupił na promocji w biedronce i szedł po tym chodniku niosąc ją do domu. Miejscy konserwatorzy powierzchni płaskich chyba nie czują powołania do swych powinności. Swoją drogą, skoro mamy już i tak rozbuchaną ponad wszelkie wyobrażenia biurokrację, to można by powołać Resort Odśnieżania Chodników.
Takowego jednak na razie nie ma. Wobec dzisiejszej odwilży lód nieco ustąpił i pozwolił ludzkim butom zmienić swoją strukturę w quasi-śnieżną papkę, która wieczorem stężała, zamieniając się w sypką śniego-żwirową breję.
Brodziłem w tym g... znaczną część treningu. Moje stawy być może były wdzięczne, za dodatkową amortyzację, jednak moje mięśnie przeżywały gehennę, wywołaną koniecznością wybijania się z tego podłoża.
Mimo iż po pierwszym okrążeniu chciałem zrezygnować, dobiegłem do końca i nabiłem dziś wg Endomondo równiutkie 18.00 km.
Dodatkowo, wartym wspomnienia sukcesem jest nowy rekord kilometrów w miesiącu: w styczniu kilometraż wyniósł 128 km, bijąc na głowę grudzień.
Dzisiaj bez obrazka, ale jutro za to będzie ich mnóstwo, ponieważ planuję kilka słów na temat moich nowych butów treningowych.
Idę spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz