piątek, 28 marca 2014

Ściana

Cześć! Znowu nie pisałem tutaj chyba z rok, tym razem z powodu mojej hańby... dwa tygodnie bez biegania, matko święta, gorzej być nie mogło =// Wiecie jak to jest, szkoła, piwo, piwo, szkoła i mecz na Jedynce - słowem - każda wymówka więcej niż idealna, gdy człowiekowi się zwyczajnie nie chce.
Koniec z tym - 52 dni do Maratonu, miałem wypoczynek po zimie, czas na finisz przygotowań.

Wczoraj skoczyłem na rozgrzewkowe 9 km, zaś dziś normalny trening, bez litości - 22,5 km. Tyle samo co wcześniej, ale trasa została zmodyfikowana - teraz znajdują się na niej 4 pobiegi: jeden długi i łagodny, dwa krótkie i strome i jeden długi i stromy. Ta modyfikacja przyniosła znaczne zwiększenie obciążenia treningowego bez wydłużenia kilometrażu i pozytywnie wpłynie na moje przygotowania.

Ściana?

Co to jest „ściana"?

Ściana to moment podczas biegu, kiedy organizm jest już tak przemęczony, że nie daje rady dalej biec. Mięśnie nóg przestają prawidłowo funkcjonować i wydaje się, że to już koniec biegu. Termin ściana oddaje naturę problemu - jest to bardzo trudna do pokonania bariera zarówno fizjologiczna, jak i psychiczna. Głównym tego powodem jest spadek poziomu glikogenu. Mięśnie muszą wtedy sięgnąć po trudniej dostępne zapasy energii - tłuszcz. - Portal Aktywni
Po tylu dniach bez treningu moja dyspozycja znacznie się pogorszyła i moja ściana, stanęła przede mną gdzieś około 18 km i rosła wzwyż i wszerz z każdym krokiem. Zrozumiałem wtedy Deana Karnazesa który na pustyni zamawiał sobie pizze podczas biegu. Może to dziwnie zabrzmieć, ale przez ostatnie 2 kilometry fantazjowałem o jedzeniu, myślałem tylko o tym, co zrobię sobie do żarcia gdy wparuję do domu :D

Na końcu musiałem sobie na głos powtarzać, że to głowa biegnie, nie nogi i odmawiałem moją mantrę:

jeszcze trochę, jeszcze trochę

Udało mi się dobiec do domu, a wtedy spełniły się wszystkie moje marzenia... Makaron z jajkiem i chleb z dżemem a do tego kakao.

Mmmm... i czego chcieć więcej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz