Koniec z tym - 52 dni do Maratonu, miałem wypoczynek po zimie, czas na finisz przygotowań.
Wczoraj skoczyłem na rozgrzewkowe 9 km, zaś dziś normalny trening, bez litości - 22,5 km. Tyle samo co wcześniej, ale trasa została zmodyfikowana - teraz znajdują się na niej 4 pobiegi: jeden długi i łagodny, dwa krótkie i strome i jeden długi i stromy. Ta modyfikacja przyniosła znaczne zwiększenie obciążenia treningowego bez wydłużenia kilometrażu i pozytywnie wpłynie na moje przygotowania.
Ściana?
Po tylu dniach bez treningu moja dyspozycja znacznie się pogorszyła i moja ściana, stanęła przede mną gdzieś około 18 km i rosła wzwyż i wszerz z każdym krokiem. Zrozumiałem wtedy Deana Karnazesa który na pustyni zamawiał sobie pizze podczas biegu. Może to dziwnie zabrzmieć, ale przez ostatnie 2 kilometry fantazjowałem o jedzeniu, myślałem tylko o tym, co zrobię sobie do żarcia gdy wparuję do domu :DCo to jest „ściana"?
Ściana to moment podczas biegu, kiedy organizm jest już tak przemęczony, że nie daje rady dalej biec. Mięśnie nóg przestają prawidłowo funkcjonować i wydaje się, że to już koniec biegu. Termin ściana oddaje naturę problemu - jest to bardzo trudna do pokonania bariera zarówno fizjologiczna, jak i psychiczna. Głównym tego powodem jest spadek poziomu glikogenu. Mięśnie muszą wtedy sięgnąć po trudniej dostępne zapasy energii - tłuszcz. - Portal Aktywni
Na końcu musiałem sobie na głos powtarzać, że to głowa biegnie, nie nogi i odmawiałem moją mantrę:
jeszcze trochę, jeszcze trochę
Udało mi się dobiec do domu, a wtedy spełniły się wszystkie moje marzenia... Makaron z jajkiem i chleb z dżemem a do tego kakao.
Mmmm... i czego chcieć więcej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz