- Autobus - klasyka. Sprint do miejsca dla niepełnosprawnych, biorę w namiętne objęcia plecak i kimamy
- Bukszpryt - sen na jawie, 15 minut przed kolokwium
- Mój dzisiejszy faworyt - znów autobus - siadam koło studentki nawigacji, wyciągam telefon, siedzę na fejsie i... zasypiam z twarzą w Messengerze :D Obudziłem się, dopiero gdy mój błędnik zorientował się, ze za 0,5 sekundy położę się na współpasażerce. Błędnik wie, że to raczej słaby podryw :D
Piszę to z dość istotnych powodów. Niestety, po przebudzeniu w punkcie 1, poczułem, że boli mnie kolano. Niestety nie przestało przez cały dzień. Za radą koleżanki, odpuściłem dzisiejsze rozbieganie i mam nadzieję, że to nic poważnego. W tygodniu maratonu, łatwo wpaść w panikę.
Nie wiem dlaczego, ale wszystkie świetne wydarzenia w których chciałbym partycypować, odbywają się właśnie w weekend 16-18 maja. Czyli w weekend maratonu.
Niestety sam maraton mnie rozczarował, a konkretnie postawa organizatorów - na tydzień przed zawodami, została zmieniona trasa i według jej nowej wersji... robimy dwa okrążenia, ergo przebiegnę dwa półmaratony w Krakowie - po prostu świetnie. Uważam (i nie jest to tylko moja opinia), że to bardzo nie w porządku wobec tych wszystkich którzy jadą na Cracovię, żeby biegowo zwiedzić miasto. Kółka, to mogę sobie robić wokół osiedla, jakbym zrobił 15 to byłby też maraton.
Tym bardziej martwi mnie to co mnie omija...
Jednak, skoro ja ie mogę wykorzystać tych okazji, to być może Wy skusicie na którąś z moich alternatywnych propozycji:
Moja Alma Mater, jak co roku organizuje duże wydarzenie muzyczne. Z bieganiem nie ma to co prawda zbyt wiele wspólnego, niemniej jednak uważam, że warto. Oczywiście możecie sami wpleść jakieś biegowe akcenty - ot choćby wbić bez wejściówki przez płot i spróbować interwałów z ochroną - proponuje 4 x 100m na maksymalnym poziomie.
Ponadto mam dla Was dwie arcyciekawe propozycje sportowe, w przypadku których, moja absencja, będzie absolutnie nieodżałowana:
Coroczny Test Coopera (przypominam: chodzi o pokonanie jak największej odległości w czasie 12 minut). Czekałem na kolejną edycję cały rok, ponieważ bardzo chciałem się w tym sprawdzić. Teoretycznie, jest to świetny wyznacznik dyspozycji fizycznej, który na co dzień, ciężko jest mierzyć samemu. Jak już wspomniałem, wyczekiwałem tego wydarzenia od dawna i niestety dzisiaj dowiedziałem się, że odbywa się w czasie, gdy będę nabywał odleżyn od siedzenia na 4 literach w Polskim Busie.
Oto i on - gwóźdź programu i jednocześnie gwóźdź do trumny mojego samozadowolenia. W zeszłym roku jeszcze nie biegałem gdy te zawody się odbywały, a w tym roku będę kręcił kółka wokół Lajkonika.
Mimo, że nie miałem okazji widzieć tego wydarzenia na własne oczy - uważam to za najciekawszy start w Grand Prix Kaszuby Biegają.
Jeden wielki, morderczy podbieg... Na samą myśl, aż mnie przechodzą ciarki... To musi być wspaniała trasa!
Oczywiście taka reakcja może dziwić, ale pojedźcie na te zawody w niedziele, a zapewniam Was, że przekonacie się, jak taki morderczy podbieg uszczęśliwia zniszczonego fizycznie człowieka.
Od siebie dodam, że same okolice szczytu, to bodaj jedne z piękniejszych rejonów Kaszub, które warto odwiedzać o każdej porze roku - wiem co mówię :)
Podsumowując: niestety, kalendarz nieco ze mnie zakpił, ponieważ gdyby nie maraton, to na upartego mógłbym uczestniczyć we wszystkich 3 imprezach. Tak to bywa. Niemniej jednak zachęcam, abyście mnie tam zastąpili :)
Ktoś musi biegać na Kaszubach, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz